Turcja1

Dojechaliśmy... Po prawie 3200 km w 32 godz. i 300 euro z Warszawy do Mersin nad morzem Śródziemnym. Przez Słowację, Węgry, Serbię i Bługarię. W większości autostrady a w Turcji min. trzy pasy i do tego mało samochodów, z gazem do fury raczej problemów nie ma ceny trochę wyższe niż w Polandowni tylko w Turcji x 2 - echhh. Było płasko i górzyście, prosto i kręto (jest takie słowo?), słonecznie i śnieżnie-czyli wszystko czyli super! a porządnie się wypogodziło dopiero na poł. Azji. Wyspaliśmy się w mieszkaniu naszych konińskich studentek 100 m od morza, Dzięki Ani z tulipanowa17.blogspot.com :) :) Na drugi dzień w miasto: morze, palmy, turecki gwarny rynek, golibrody i turecke jadło co pare metrów. ...a owoce warzywa rewelacja - mandarynki z drzewa, granaty, taki i najsłodsze pomidory jakie jadłem :) Wszędzie kilogramy przypraw, orzechów, i papryk... Zjedliśmy tantuni, iskender, kebaby i coś tam jeszcze... Pojechaliśmy do Hatay bardziej arabskiego miasta (w Mersin tak tego nie widać)... Wczoraj wieczór w tureckiej knajpie z tureckimi przyjaciółmi Ani: Didam, Czalar i Gul wypaliliśmy nargile zagraliśmy w tavle - wszyscy tu w to i inne gry grają w przyulicznych kanjpach od rana do nocy... dobra dobra a teraz idziemy się wymoczyć w morzu bo jest ze 20 st. a oni chodzą tu w swertach i kurtkach-mają inny punkt odniesienia jeśli chodzi o pogodę hehehe